Brooke's POV
Ludzie zaczęli szeptać i wiedziałam, że to o mnie chodzi, czułam się jakbym była zamrożona na wiele godzin, a to była minuta przed blond dziwką która znowu przemówiła.
-Popatrz kto jest oniemiały ,nie tak źle już nie? -Uśmiechnęła się -Oh nie sądziłaś że ktoś będzie wiedział?
A wiesz co?Ludzie nie wiedzą
Rozejrzałam się wokół się każdy gapił się na mnie. Niektórzy patrzeli się zdezorientowani nie wiedząc o co chodzi. Kilka osób spojrzało na mnie z przerażeniem, ale ja wiedziałam że oni wiedzą. Widziałam Eve,Alison i Lys, były zdezorientowane. Grupa Justina zmieszała się z tłumem i z jakiegoś powodu nie mogłam patrzeć na niego, bałam się co myślał.
Poczekaj od kiedy ja dbam co on myśli o mnie?
Wiedziałam że wszyscy czekają aż ja coś powiem, ale po prostu nie mogłam. Czułam się tak,jakby ktoś mnie dusił.
Musiałam odmówić, bo nikt nie mógł wiedzieć. Musiałam coś powiedzieć coś,powiedzieć,bo w przeciwnym razie będę szukać słaby.
Nagle poczułam złość. Byłam zła na każdego,kto patrzył na mnie,chciałam kogoś zabić.
Wzięłam torbę i zatrzasnęłam drzwi od szafki. Blond dziwka skoczyła trochę na twardym dźwiękiem i uśmiechnęła się.
Nawet nie mówiąc nic więcej. Wszyscy pewnie już to załatwili.
Chciała coś powiedzieć, bo otworzyła usta. Trzymałam rękę przed jej twarzą, a ona zamknęła usta, zdezorientowana.
Spojrzałam na nią oburzona. Popatrzyła na mnie i widziałam trochę strachu w jej oczach. Po tym wszystkim jestem pierdolonym mordercą?
Nadal patrząc na nią zaczęłam powoli odchodzić , kiedy zrobiłam kilka kroków zatrzymałam się patrząc na nią i zaczęłam iść w stronę mojej klasy. Każdy patrzał się na mnie ale to zignorowałam. Nie zamierzam opuścić szkoły. Nie będę słaba.
Siedziałam w klasie,gdy poczułam dotknięcie na moim ramieniu. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Justina. Uśmiechnął się do mnie i usiadł.
-Hey Brooks-uśmiechnął się
Brooks?co,jest,kurwa?
-Brooks? -uniosłam brwi i uśmiechnęłam się
-Tak. -zaśmiał się.
Pokręciłam głową i spojrzałam przede mnie ponownie.
-Wszystko w porządku?-zapytał?
Spojrzałam na niego.-Tak,dlaczego pytasz?-skłamałam.
-Ze względu co się stało z Elizabeth.-powiedział.
-Naprawdę nie obchodzi mnie co się stało. Czuje się dobrze.
-Nie musisz mnie okłamywać. -Justin powiedział miękkim głosem.
-Nie kłamie cię Justin. -westchnęłam.
-Okay.....Wiesz, że nie mam zamiaru pytać ciebie co się stało,ale wiem że nie będziesz chciała mi powiedzieć.-zaśmiał się.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Zaskoczona że mnie nie pytał..
-Dziękuje. powiedziałam cicho.
-Za co? -zapytał.
-Że się mnie o to nie wypytujesz-powiedziałam i spojrzałam w dół.
-Proszę Brooks.- poklepał moją nogę.
Uśmiechnęłam się do niego ukazując zęby.. Nie był to fałszywy uśmiech, był bardzo prawdziwy.
-Twój uśmiech jest piękny Brooks. Musisz często się uśmiechać.-wymamrotał,patrząc na moje usta na chwilę,a potem z powrotem w moje oczy.
Zaśmiałam się.-Dziękuje.
Szłam ze szkoły marszcząc brwi. Padało bardzo mocno a ja miałam na sobie szorty. Musiałam iść do domu, bo z jakiegoś powodu już nie było autobusu , jazdy są do szesnastej. Dzień poszedł strasznie. Każdy człowiek umiera,aby wiedzieć co jeszcze Elizabeth wymyśli.
-Brooks !- ktoś krzyknął.Od razu wiedziałam,że to Justin ponieważ tylko on tak na mnie mówi.
Odwróciłam się i zobaczyłam go. Stał naprzeciwko mnie,był bardzo blisko,więc czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy. Czułam się dobrze, bo zimne dreszcze zamrażały mnie.
-Hej. roześmiał się.
Spojrzał na moje szorty.-Masz na sobie szorty. Nie jest ci zimno?
-Tak oczywiście,że jest, geniusz. -powiedziałam
-Chodź zawiozę cię do domu.
-Nie,jadę autobusem. -skłamałam.
-Nie kłam, wiem że nie ma dzisiaj żadnych autobusów .-powiedział i spojrzał na mnie. Skąd wiedział?
Złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął do jego samochodu.
Jestem w jego samochodzie.
Zaczął jechać.-Więc tak. Brooke, dziś ja ,Ryan, Steven,Zayn mamy zamiar iść do domu Chaza i spędzić tam czas. Obejrzymy film czy coś, nic więcej. Chcesz iść?
Myślałam chwilę o tym- Dlaczego? Przecież nie przyjaźnię się z nimi.
-Lubią Cię Brooks, obiecuje. Po prostu nie pozwalam im się z z tobą zaprzyjaźnić-zachichotał.
-Bo nie jestem dobry przyjacielem -wymamrotałam.
Zmarszczył brwi. -Dlaczego ?
Pokręciłam głową-Nie ważne.
-Okay. -zatrzymał się. -Więc idziesz? Nie mów mi że musisz zrobić pracę domową , bo wiem, że i tak nie zrobisz bo jest jej za dużo.-uśmiechnął się.
Śmiałam się, a on żachnął się
-Dobra,dobra przyjdę. -powiedziałam.
-Miło-powiedział i poklepał mnie po głowę.Spojrzałam na niego ,a on zaczął się głośno śmiać.
***
Oj Brooke nie ma to jak mieć szorty na sobie w deszcz ;d
Ciekawe co się wydarzy w domu Chaza ;d
Tak wiem że miałam dodać rozdział wczoraj
ale blogger nie chciał z nami współpracować.
Ale dzisiaj już jest wszystko okey.
@yeaahbiebah
Yeah super rozdział, świetnie tłumaczysz :)
OdpowiedzUsuńbjdhcf
OdpowiedzUsuńczekam co sie stanie u Chaza!
@ShawtyManeJB98
Świetny <3
OdpowiedzUsuńświetne, szkoda że zawieszacie ale mam nadzieję że to nie potrwa długo
OdpowiedzUsuń<333 ogolnie nie zoruzmialam tego z Elizabeth ale okxd
OdpowiedzUsuńJa właśnie też
UsuńJuż jest 30 a dalej nie ma ;(( Bardzo proszę błagam dodajcie nie mogę bez tego wytrzymać ;((( i super tłumaczycie .Dzięki ;* ;) /kasia <3
OdpowiedzUsuńo boże kobieto, daj nowy rozdział, kocham cię mocno.
OdpowiedzUsuńwiesz co? za bardzo nie rozumiem o co co chodziło tej Elizabeth. xdd
OdpowiedzUsuń